Mój Pan zabrał mnie dzisiaj na wycieczkę za miasto.
Kazał założyć tylko czarne pończochy samonośne, buty na niezbyt wysokim obcasie i prochowiec.
Choć niebo było zasłonięte szarymi chmurami, powietrze było ciepłe i duszne. Czuło się jednak nadchodzący deszcz.
Tym razem Pan pozwolił mi usiąść w samochodzie obok siebie. Przeważnie woził mnie na tylnym siedzeniu. Skrępowaną i z zawiązanymi oczami. Czasem kneblował usta i kazał siedzieć na podłodze między fotelami.
– Musimy trochę przewietrzyć twoją cipę – oświadczył, gdy tylko wyjechaliśmy z miasta.
Cipa. Jednoznaczne słowo, ale w ustach mojego Pana brzmiało tak, że za każdym razem gdy je wypowiadał, odbijało się gdzieś pod brzuchem i spływało w dół drażniąc najwrażliwsze miejsce.
Jedną ręką trzymał kierownicę, a drugą wsunął między uda.
– Rozchyl nogi, chcę ją widzieć.
Wykonałam polecenie. Jednak położone na siebie poły prochowca, nie do końca umożliwiały Panu patrzenie na cipę.
– Rozepnij płaszcz.
Odpięłam guziki i zsunęłam materiał na boki. Miałam odsłonięty brzuch, krocze i nogi. Tylko piersi były zakryte.
– Moja mała, słodka kurwa – i sięgnął palcami do płatków.
Mała kurwa – to było najbardziej ulubione określenie przez Pana, cipy.
Pomasował je, a potem ścisnął i pociągnął boleśnie. Od razu poczułam ucisk na łechtaczkę.
Rozchylił wargi i wsunął palce do środka. Syknęłam z bólu. Cipa była sucha.
– Dlaczego ta mała kurwa nie jest jeszcze wilgotna? – Spytał, posyłając mi groźne spojrzenie.
– Wybacz Panie, nie zdążyłam się jeszcze podniecić.
– To na co czekasz suko, palce w pizdę i jedziesz.
Pośliniłam palce i położyłam dłoń na kroczu. Zaczęłam od pieszczenia łechtaczki.
Pan wyprostował się na siedzeniu i raz patrzył na drogę, a raz jak się pieszczę.
Ugniatałam w palcach i masowałam wrażliwy punkcik.
Podniecenie zaczęło powoli spływać między wargami. Nabrałam spomiędzy płatków wilgoć i rozsmarowałam ją po całej cipie.
Pan złapał moją rękę i podsunął sobie, moje mokre palce, pod nos.
– Teraz czuję moją małą kurwę.
Odrzucił moją dłoń i sam sięgnął między uda. Bezceremonialnie wepchnął do pochwy palce. Posuwał nimi w środku a potem wsadził do swoich ust i ssał.
To podnieciło mnie jeszcze bardziej. Czułam jak soki spływają mi, aż na drugą dziurkę.
I tak przez kilka minut, rżnął i spijał soki z małej kurwy, aż musiał zjechać w boczną drogę.
Zatrzymał się na skraju lasu. Wysiedliśmy.
– Dalej już pójdziemy pieszo – oznajmił.
Otuliłam się połami prochowca, gdyż zrobiło się chłodniej.
– Idź przodem, z głową spuszczoną w dół – rozkazał.
Szliśmy tak w ciszy przez kilkanaście minut. Czułam na sobie spojrzenie Pana. Byłam ciekawa czy zdążamy do jakiegoś konkretnego celu, czy był to po prostu tylko spacer.
Nie śmiałam pytać. Szłam pokornie, dopóki nie kazał mi stanąć.
– Zamknij oczy – padło kolejne polecenie.
Opuściłam powieki. Po chwili poczułam na nich miękki materiał. Pan zawiązał mi oczy. Chwycił za rękę i prowadził dalej.
W pewnym momencie twardy grunt pod nogami zrobił się miękki. Obcasy tonęły w ziemi. W nozdrzach poczułam zapach łąki. Do uszu doleciał świergot ptaków. Nagle zatrzymaliśmy się.
Zaskrzypiały jakieś drzwi. Z chłodnego powietrza weszliśmy do jakiegoś dusznego pomieszczenia. W środku unosił się zapach siana, stęchlizny i kurzu. Czuć też było drewno.
– Gdzie jesteśmy Panie?
– W starej szopie.
Słyszałam jak krząta się wokoło. Coś przesunął po podłodze. Coś przestawił. Napięcie, które zbudziło się we mnie z chwilą, gdy pozbawił mnie tymczasowo wzroku, rosło coraz bardziej. Nie miałam pojęcia, co Pan chce dzisiaj ze mną zrobić.
Poczułam jak ściąga ze mnie płaszcz.
– Wyciągnij przed siebie ręce – rozkazał.
Wysunęłam. Związał mi je sznurem na wysokości nadgarstków. Był upleciony z szorstkich włókien.
– A teraz podnieś je w górę.
Moja głowa tkwiła między ramionami.
– Stań w rozkroku.
Rozstawiłam nogi.
– Szerzej.
Gdy tylko wykonałam polecenie, przerzucił sznur gdzieś nade mną. Chyba przywiązał go do belki. To samo uczynił z nogami. Zawiązał liny na kostkach i przywiązał do czegoś, co stało po moich dwóch stronach. Napiął ostrymi sznurami moje ciało, do granic możliwości.
Słyszałam jak Pan chodzi koło mnie. Wyczułam go, kiedy stanął przede mną. Ręką dotknął mojego krocza.
– Już trochę ostygła mała kurwa – stwierdził wsuwając do niej palce. – Trzeba znów ją pobudzić.
Poczułam na policzku kawałek czarnej, grubej skóry. Domyśliłam się, że Pan trzyma w ręku palcat.
Przesunął nim po ustach i brodzie. Pieścił nim szyję, ramiona, piersi, brzuch, uda.
Niespodziewanie czarny język, ukąsił prawy sutek. Syknęłam cicho.
Delikatna pieszczota i kolejne uderzenie w aureolkę. Odruchowo chciałam się cofnąć, ale byłam napięta jak struna.
Raz za razem spadały na piersi uderzenia. Szybko, krótko i dobitnie. Język gryzł i kąsał bezlitośnie. Powoli zaczęłam się osuwać w ramiona bólu i podniecenia.
Wtedy wszystko ustało.
Pan znów mieszał palcami w cipie. Wpychał je brutalnie i ostro. Czułam jak pochwa rozciąga się pod ich naporem. Bolało.
– Moja mała kurwa się podnieciła.
W jego głosie było słychać zadowolenie.
– Ale to jeszcze nie jest to, co chciałbym czuć.
Zabawa zaczęła się od nowa. Język palcatu lizał niewinnie moją skórę, a potem znów ukąsił. Tym razem wargi cipy.
Delikatne płatki zapiekły. Z moich ust wyrwało się ciche syknięcie.
Pieszczenie brzucha. Uderzenie. Pieszczenie brzucha. Uderzenie.
I znów szybko, krótko i dobitnie bicie cipy. Uda mi drżały, a syk zamienił się w krzyk.
Przerwa.
Wargi płonęły jak żywym ogniem. Łechtaczka pulsowała z podniecenia i bólu.
Oddychałam ciężko. Mój umysł trawiło podniecenie psychiczne. Chciałam, żeby jeszcze mnie uderzył. Pragnęłam spełnienia.
– Błagam, Panie, zerżnij mnie. Zerżnij swoją małą kurwę. Nie szczędź jej przy tym bólu.
Stanął tuż za mną. Złapał za włosy i odciągnął głowę do tyłu.
– Chcesz jeszcze poczuć ból, suko?
– Tak, Panie.
– Mam zerżnąć tę małą kurwę?
Wsunął kij palcatu między wargi.
– Tak, Panie.
– Błagaj.
– Błagam cię Panie, zadaj mi ból, chcę cierpieć dla ciebie, dla twojej przyjemności.
Sunął w górę i w dół po łechtaczce. Uciskał ją. Orgazm wisiał jak na włosku.
– Tam – wychrypiałam – właśnie tam, Panie.
Puścił moje włosy. Stanął przede mną i znów zaczął bić. Najpierw lekko a potem coraz mocniej. Szybciej. Dobitniej.
Powietrze świstało w moich ustach. Suchość w przełyku drażniła i dusiła. Z trudem łapałam oddech.
Wtedy szturm na łechtaczkę wzięły palce Pana. Najpierw zanurzył je w cipie, dla lepszego poślizgu, a potem docisnął nabrzmiały punkt i zaczął zataczać na nim kółka. Małe, szybkie z coraz większym naciskiem.
Strasznie mnie piekło i bolało, ale podniecenie brało górę nad bólem. Wyłączyłam myślenie i skupiłam się na tym jednym miejscu mojego ciała. Wszystkimi zmysłami sięgnęłam po rozkosz, która wybuchła pod palcami Pana.
Targana spazmami orgazmu, krzyczałam bez opamiętania. Zawieszona pomiędzy belkami tańczyłam jak oszalała w rytm, jaki nadawał mi Pan. Kiedy orgazm zaczął powoli mijać, do mojej świadomości, znów dotarł ból. To Pan bezlitośnie wciąż naciskał łechtaczkę. Piszczałam.
– Loki – z trudem wydusiłam z siebie hasło bezpieczeństwa.
Pan natychmiast przestał.
Stanął obok mnie i objął ręką w pasie. Drugą głaskał po policzku.
– Wszystko dobrze? – Spytał z troską.
– Tak – szepnęłam.
Gdyby tylko odwiązał szorstkie sznury, z chęcią osunęłabym się w jego ramiona. Dopiero teraz bowiem czułam, że wszystko mnie boli. Naciągnięte wysoko nad głową ręce, rozstawione szeroko nogi i łechtaczka, która wciąż jeszcze pulsowała podnieceniem i ogromnym bólem. To był piekący ból. Już teraz wiedziałam, że gdy będę chciała zrobić siku, będzie piekło jeszcze bardziej.
– Masz dość? – Spytał z ustami gdzieś tuż przy moim uchu.
– Nie, Panie.
Wiem, że gdybym powiedziała tak i tak by nie przestał dopóki, by nie osiągnął pełnej satysfakcji z bicia mnie i rżnięcia. Sama zresztą czułam, że potrzebuję jeszcze pełniejszej dawki wrażeń, aby do końca poczuć ból i spełnienie. Pomimo doznanego cierpienia, moja cipa wciąż domagała się ostrego pieprzenia.
Pan odwiązał mi nogi. Podciągając się na linie krępującej ręce, z niemałym trudem zestawiłam je razem. Po chwili miałam uwolnione dłonie.
– Jak się czujesz?
– Dobrze, Panie.
Oczy nadal miałam zasłonięte.
– Zrelaksujemy cię trochę.
Słyszałam jak przemieszcza się po drewnianej podłodze. Po chwili poczułam na ramieniu dotyk sznureczków. Domyśliłam się, że tym razem Pan trzyma w dłoni pejcz. Ich zapach wypełnił moje nozdrza.
Zaczęło się tak samo jak z palcatem. Najpierw głaskanie skóry a potem uderzenie. Tyle, że przestrzenią do tortur stał się obszar pleców i pośladków. Czasem rzemienie spadały na uda. Stałam nieruchomo i przyjmowałam kolejne razy. Najczęściej dostawałam po dupie.
I znów spadałam w ramiona bólu i podniecenia.
A brązowe sznureczki bezustannie kąsały skórę i cięły. Wgryzały się w moje ciało zostawiając po sobie czerwone pręgi, które piekły i pulsowały.
I wciąż nie miałam dość. Bezsilna i bezwolna oddawałam się chłoście, wydając z siebie okrzyki cierpienia. Dla mojego Pana, pokornie znosiłam każdy jeden cios.
Aż wszystko ustało.
Pan złapał mnie za włosy.
– Na kolana, suko!
I popchnął na podłogę.
– Ręce za siebie.
Założyłam dłonie do tyłu. Znów je skrępował szorstkim sznurem.
Czułam, że Pan stoi teraz przede mną. Usłyszałam dźwięk rozpinanego rozporka. Mój nos wypełnił zapach podnieconego kutasa. Odruchowo oblizałam wargi.
– Otwórz buzię, suko!
Otrzymałam cios z otwartej dłoni prosto w policzek. Rozchyliłam usta. Natychmiast wypełnił je nabrzmiały członek.
– Ssij, suko! – Padł kolejny rozkaz.
Zacisnęłam wargi na kutasie i wciągnęłam głęboko do buzi. Przytrzymałam chwilę pieszcząc go językiem i cofnęłam głowę do tyłu. Członek wysunął się na chwilę z ust, by zaraz potem znów zniknął w ich przestrzeni. Nic nie sprawiało mi takiej przyjemności, jak obciąganie mojemu Panu, chuja.
Zdarzało się czasem, że musiałam robić to obcym facetom, pod okiem i na rozkaz mojego Pana. Przykładałam się do tego równie solidnie jak do pieszczenia kutasa Pana.
Nagle Pan złapał w garść moje włosy i unieruchomił mi głowę. Sam zaczął wbijać rytmicznie członka do buzi. Momentami przytrzymywał go na dłuższą chwilę. Dławiłam się twardą główką, która tkwiła na początku przełyku. Dopadał mnie czasem odruch wymiotny. Oczy zaszły łzami a po brodzie spływała ślina.
Pan stał nade mną zapychając kutasem gardło i pieścił moje uszy wulgarnymi słowami.
Nagle wysunął członka z ust i wciąż trzymając za włosy przeciągnął mnie po podłodze. Rzucił bezceremonialnie na coś twardego. To chyba był stary materac. Śmierdział stęchlizną i wilgocią, a z materiału uniósł się kurz. Zakaszlałam.
Pan ułożył mnie na brzuchu. Ręce wciąż miałam skrępowane. Słyszałam, że porusza się gdzieś tuż nade mną.
Po chwili siedział okrakiem na moich złączonych nogach.
Rękoma rozchylił pośladki. Wsunął palce do cipy. Przez chwilę rżnął jej wilgotne wnętrze a potem wsunął w pochwę nabrzmiałego kutasa. Zaparł się dłońmi na moich plecach, wbijając swoim ciężarem w materac i zaczął rytmicznie posuwać.
Z trudem łapałam oddech. Bolały mnie rozpłaszczone i przygwożdżone piersi. Szorstki sznur wżerał się w obolałe nadgarstki. Zakleszczone między udami Pana, moje biodra, wbijały się w twardość podłoża, pod jego rytmicznymi pchnięciami. Nad tym wszystkim górę zaczął brać zbliżający się orgazm.
Straciłam kontrolę nad swoim umysłem a cipa zacisnęła się na kutasie Pana. Coś krzyczałam. Byłam prawie bez tchu.
Wtedy Pan wyszedł ze mnie. Poczułam jak rozchyla pośladki i pluje na drugą dziurkę. Palcem roztarł ślinę na ciasnym oczku. Po chwili przytknął twardą główkę członka. Powoli wsunął się trochę do środka. Zabolało.
Wycofał się i znów wszedł. Tym razem głębiej.
Za każdym razem gdy się wysuwał, wracał z większym naciskiem i wypełniał mój tyłek coraz bardziej, aż za którymś razem wszedł cały.
Rżnął moje dupsko powoli i z rozmysłem. Mruczał i stękał nade mną.
Cipa pulsowała jeszcze po orgazmie a między pośladkami budziły się kolejne doznania. Przez plecy przebiegł mnie pierwszy dreszcz. Potem kolejny. I następny. Nie z zimna bynajmniej. Każde wypełnienie najszerszą częścią kutasa sprawiało, że oczko rozciągało się boleśnie i przesyłało impuls do każdego nerwu znajdującego się w pobliżu tyłka. Dalej już rozbiegało się samo, jakby po moim ciele biegło milion mróweczek.
Pan znów znalazł oparcie na moich placach i rżnął teraz szybko i bez opamiętania. Jego oddech stał się płytki. Dyszał coraz ciężej.
Nagle wbił się z całą swoją siłą i chlusnął do środka spermą. Uderzył jeszcze kilka razy, aż opadł na mnie bez siły. Leżałam nieruchomo pod jego ciężarem. W końcu zsunął się ze mnie.
Dopiero przy samochodzie zdjął mi opaskę z oczu.
– Jak ci się podobał nasz wypad za miasto?
– Było wspaniale, Panie.
– Wsiadaj do tyłu. Wracamy do domu.
Autor tekstu: Palecafrodyty
Autor ilustracji: Telimena
Kopiowanie naszych prac jest dozwolone tylko na warunkach
wolnej od opłat licencji: LIcencja CC BY – NC 3.0
5 komentarzy
uwielbiam cie
Trzeba się zakochać!
w fantazji-chciałabym tam byc. Przepiękne. Dziękuję.
Doskonale napisane szacunek!
Bardzo fajna lekcja seksu
Comments are closed.