Prawdopodobnie darowałabym sobie opisywanie tego tematu, gdyby nie był w jakimś sensie związany z tematyką blogu. A tak chociaż może będzie nieco zabawnie. Doskwierający brak seksu i bazowanie na jego substytucie (masturbacji) sprawiło, że potrzebowałam sobie choć trochę ulżyć w inny sposób.
Nie wiem, czy mieliście okazję oglądać „Seks w wielkim mieście”?
Mnie zdarzało się od czasu do czasu trafić na jakiś odcinek.
Ale do rzeczy… W jednym z odcinków, któraś z bohaterek (brunetka -wybaczcie nie pamiętam imion tych postaci) zaczyna wręcz nałogowo korzystać ze swojego wibratora. Wtedy wydawało mi się to dość zabawne, ale w okresie narzuconej przez siebie samą posuchy i wibrator może być lepszy niż własne palce.
Teoretycznie kwestia nie była trudna. Sex-shopy nie są już tak niedostępne jak kiedyś.
Ze strony praktycznej było jednak jakieś „ale”.
Mianowicie wstyd. Nijak nie byłam w stanie przełamać się i wejść do sklepu, by kupić wibrator. No bo przecież nie chciałam dokonać zakupu pierwszego lepszego.
Miałam wobec niego pewne oczekiwania i wymagania.
Zatem zaczęłam robić podchody i odkryłam, że pierwsze zakupy prezerwatyw, które kiedyś przyprawiały mnie o palpitacje serca były niczym w porównaniu z zakupami w sex-shopie. Poległam.
Zażenowana i zniechęcona wróciłam do domu. Owszem mogłam zamiast tego pójść do warzywniaka kupując jakby nic ogórka, czy wyrośniętą marchewkę, ale ja chciałam wibracji. Pozostał sklep internetowy. Mimo niemożności obejrzenia pożądanego przedmiotu gołym okiem, czy potrzymania go w ręce, czy obejrzenia prezentacji zdecydowałam się na taką formę zakupów.
Postanowiłam zdać się na własną intuicje i pokrycie kosztów wysyłki. Oczywiście i w tym przypadku byłam pewna wątpliwości. I nie chodziło o to, czy „towar” dotrze. Martwiło mnie to, iż może być źle zapakowany i wypadnie, albo że nazwa sprzedawcy będzie bardzo sugestywna i niepozostawiająca wątpliwości. W taki to właśnie sposób dostarczałam sobie dodatkowych rumieńców i nerwów.
Co najgorsze nie potrafiłam sobie racjonalnie wytłumaczyć, co jest tak naprawdę źródłem całego wstydu. Przecież nie ja jedna potrzebowałam takich zabawek. Liczyłam na to, że kwestię odbioru uda się załatwić dyskretnie. Chodziło oczywiście o to, by to Piotr nie odebrał mojej przesyłki.
Nie miałam ochoty się z niczego tłumaczyć. W taki oto właśnie sposób próbowałam ukryć przed mężem pierwszego kochanka. Kochanka, który nie mógł składać niemoralnych propozycji, który zawsze miał pełną erekcję, odpowiedni rozmiar, wyginał się nieproszony by stymulować punkt G i przyjemnie drażnił łechtaczkę.
Jego jedynym mankamentem było zapotrzebowanie na baterie. Kurier niestety trafił na niewłaściwy moment. Pech chciał, iż Piotr wrócił wcześniej z pracy.
Z niejakim zaskoczeniem zaanonsował mi kuriera i zapytał, czy rzeczywiście coś zamawiałam. Pąs pokrył moje policzki i poczułam się jak przyłapana na gorącym uczynku. Mąż nieco podejrzliwie na mnie spojrzał, ale widząc, że poza jakimiś mało logicznymi półsłówkami raczej nie może liczyć na wyjaśnienia, wrócił do swoich zajęć.
I tak z zachowaniem wielkiej tajemnicy stałam się posiadaczką wibratora.
Powinnam chyba dodać rozdrażnioną posiadaczką wibratora.
W końcu, co to za przyjemność kupić sobie zabawkę i nie móc jej odpakować, pobawić się nią. Na domiar złego całe to napięcie, wyczekiwanie, niepewność zamieniły się w szalone podniecenie.
Jakkolwiek mało racjonalny może się wydawać wzrost libido w związku z kupieniem sobie wibratora to zapewniam, że jest możliwy. Byłam tak wilgotna, że żaden żel poślizgowy nie przygotowałby mnie lepiej. I pewnie za to zaraz mi się oberwie na blogu, że zamiast skorzystać z obecności „wygłodniałego” męża wolałam włożyć sobie kawał gumy napędzanej bateriami. Trudno. Z drugiej strony może w jakiś sposób odda to rodzaj przepaści emocjonalnej, która rozdzielała mnie z mężem.
Ciągle miałam mu za złe, ciągle coś mnie od niego odpychało. Kładłam się spać myśląc o wibratorze do przetestowania i zastanawiając się kiedy będę miała chwilę by zostać z nim sam na sam. Co prawda, mogłam skorzystać z łazienki, ale nie wiedząc jak głośny może być mój przyjaciel wolałam nie ryzykować nakrycia mnie z nim.
I tak podczas, gdy mąż bez żadnych problemów oddalał się ode mnie wespół z orszakiem Morfeusza, ja nie potrafiłam sobie znaleźć miejsca w łóżku. W końcu upewniwszy się, iż Piotr śpi postanowiłam zaradzić swojej bezsenności w drugim pokoju. Ze zniecierpliwieniem rozrywałam worek firmy kurierskiej, starając się przy tym zachowywać jak najciszej. I w końcu trzymałam go wyjętego z pudełeczka, badałam palcami fakturę, odginałam delfinka i studiowałam przyciski. Wstępne oględziny wypadły całkiem pozytywnie. Pozostało jeszcze pierwsze mycie, włożenie baterii i ulokowanie wibratora we właściwym miejscu.
Żel o zapachu truskawkowym sobie darowałam, podobnie jak grę wstępną.
Zresztą, czyż całe te zakupy i okres oczekiwania nie były preludium do dalszych poczynań? Ulokowałam się na kanapie, zadarłszy nieco koszulkę nocną i rozpoczęłam test. Jednakże po wstępnym przełączaniu guziczków i odkryciu optymalnych możliwości zabawki potrafiłam się skupić wyłącznie na doznaniach płynących z mojego ciała.
Pierwszy orgazm nastąpił nadspodziewanie szybko, a ja jakoś nie potrafiłam sobie odmówić dalszej części zabawy. Byłam rozpalona, a ilość wydzielającego się potu mnie zaskakiwała. W końcu wszystkie moje trzeźwe reakcje skupiły się na maksymalnym utrzymywaniu zabawki w stanie zanurzenia. Kolejny orgazm i potrzeba odpoczęcia po nim przywołała mnie do rzeczywistości. Pospiesznie wyjęłam z rozdygotanego wnętrza wibrator, którego połowa i tak wymsknęła się stamtąd wcześniej i wtedy zobaczyłam jego. Stał za lekko uchylonymi drzwiami. W zasadzie to stali oboje. On i jego penis w stanie imponującej erekcji. Wtedy przyszedł też wstyd. Zostałam przyłapana na gorącym uczynku i nic nie wydawało mi się być odpowiednim wytłumaczeniem tego aktu samogwałtu.
Autor tekstu: Rachilde
Autor: ilustacji: Happynka
Kopiowanie naszych prac jest dozwolone tylko na warunkach
wolnej od opłat licencji: LIcencja CC BY – NC 3.0
2 komentarze
superanckie, szcun
WSPANIALE NAPISANE !!!!!!
Comments are closed.