Jest ciepły, letni wieczór. Ulice są wciąż mokre po przejściu gwałtownej ulewy. Miasto powoli budzi się do nocnego życia, mamiąc całymi paletami kolorowych świateł neonowych reklam. Mieszkańcy powoli wychodzą z domów w poszukiwaniu rozrywki.
Ona ma na sobie długi czarny płaszcz i skórzane kozaki na dość wysokim obcasie w tymże samym kolorze. Umie w nich świetnie chodzić i nawet krocząc po nierównej kostce z bruku, nie traci równowagi. Nie spieszy się. Idę potulnie przy Niej. W dłoni trzyma skórzaną smycz, przypiętą do obroży za pomocą ozdobnego karabińczyka. Paznokcie u dłoni ma również dobrane pod kolor, te u stóp również, pamiętam dokładnie markę lakieru ,,Gucci”, w końcu to ja sam mogłem Jej je pomalować.
Jej rozpuszczone blond włosy falują na mocnym wietrze, wydatne usta ma pociągnięte czerwoną szminką, a błękit oczu podkreślony jest dodatkowo turkusowym podkładem. Jest efemeryczna, piękna, najlepsza. Staram się jednak nie spoglądać za bardzo na Nią, rzucam jedynie ukradkiem spojrzenia, kiedy wiem, że nie patrzy. Nie jestem jeszcze ułożony, ale wstępny trening mam już za sobą i wiem, jak się chodzi za Nią na łańcuszku.
Widzę, że podchodzimy do grupy młodych ludzi. Są wyraźnie zaintrygowani jej stylem i ubiorem, więc wywiązuje się krótka rozmowa. Pada pytanie:
– Jak leci?
– Znacie jakąś knajpę, do której wpuszczają zwierzęta? – Ta Jej odpowiedź niemal zbija mnie z tropu.
Uśmiecham się w myślach, opanowuję się szybko, a moja twarz nie traci psiego wyrazu. Zdobywam się na resztki umiejętnie pozorowanej obojętności i wbijam znowu wzrok w jakiś wyimaginowany punkt. W pewnej chwili jedna z dziewczyn chyba już dość mocno wstawiona i ośmielona sytuacją, nagle chce poklepać mnie po karku. W odpowiedzi na ten gest obnażam zęby i wydaję z siebie głuchy charkot. Dwóch facetów z towarzystwa się brechta a dziewczyna błyskawicznie cofa dłoń, wygląda na solidnie skonfundowaną. Gdzieś wewnątrz siebie śmieję się do rozpuku z tego incydentu, ale staram się, by nie było widać tego po mnie, pozostaję skupiony na swojej roli.
Pada nazwa jakiejś kawiarni.
– No, ładnie – myślę sobie.
Słyszę, jak ktoś w pobliżu mówi, że są tam wieczory poetyckie i taka, hmmm…, malownicza para z pewnością zrobi w tym miejscu niezłe zamieszanie (tu znowu uśmiecham się sam do siebie).
Ona strzela palcami, pokazując mi kierunek. Posłusznie pochylam głowę i idę obok.
– No, ładnie, ładnie… Jest selekcja – przelatuje mi przez głowę. Moim oczom ukazują się dwaj faceci o sporych gabarytach, stojący w drzwiach lokalu. O dziwo przechodzimy kontrolę bez żadnych problemów, widocznie oboje jesteśmy przyodziani wystarczająco elegancko.
Wewnątrz faktycznie jest ciekawie. Nigdy tu nie byłem, ale nie mam w tej chwili czasu ani sposobności, by się rozglądać. Muzyka jest dość głośna, jednak nie przeszkadza ludziom w rozmowie. Ktoś czyta książkę przy blasku świecy, słyszę recytowanie czegoś, wiecie, dlaczego psy „dziwnie” się zachowują po wyjściu na trawę, prawda? Czują tysiące różnych zapachów i chcą podążać za każdym. Ja mam tylko jeden zapach, za którym chcę iść choćby i do piekła – zapach jej skóry, wzmocniony dodatkowo jej perfumami Diora, które tak na Niej uwielbiam. Zapach Jej płaszcza również kojarzę.
Widzi, moją ekscytację nowym miejscem, gładzi mnie lekko po głowie, jej dotyk mnie jednocześnie elektryzuje i uspokaja. Uwielbiam Jej dotyk, kocham go całym sobą. Gdybym mógł, przytulałbym się do niej całe życie.
Jesteśmy przy barze. Wyciąga z torebki jakiś większy przedmiot i stawia na kontuarze. Klika ustami, robiąc gest głową. Barman, o dziwo chwyta w lot, bierze miskę i podstawia pod nalewak. Naczynie szybko wypełnia się płynem. Stawia miskę przede mną i puszcza do Niej oko. Ignoruję ten familiarny gest, bo choć mnie lekko irytuje, nie stanowi dla nas wszakże zagrożenia. Potulnie pochylam głowę i z mlaśnięciem kosztuję. Ona oczywiście wybiera czerwone wino, kątem oka obserwuję, jak zostawia ślad czerwonej szminki na szkle. Uwielbiam Ją, uwielbiam Jej usta. Dyskretnie zjadam Ją wzrokiem. Nie zdobywam się na odwagę, żeby spojrzeć Jej w oczy, ale wiem, że się teraz uśmiechają. Znam ten uśmiech doskonale, bo towarzyszy mi na co dzień.
I dokładnie w tym momencie z głośników leci „Ganz Wien” w wykonaniu Falco.
Teraz uwielbia Ją nie tylko to miasto, ale wszystkie miasta. Ja też. Ona jest tym moim narkotykiem, bez Niej nie istnieję. Płynna miłość w żyłach. Psie oddanie, miłość bezwarunkowa, absolutna, posłuszeństwo i słuchanie bez słów. Upajam się tym momentem. Po chwili słyszę:
– Hej, przysięgam, że nawet uszy postawiłeś!
Moje wargi mimowolnie układają się w iście amstaffowy uśmiech. Mieszanina endorfin huczy mi w głowie.
Wracamy. Idę posłusznie po kocich łbach bocznej uliczki a potem po stromych schodach kamienicy. Przekraczamy próg naszego mieszkania i gdy tylko zamykają się za nami drzwi, atakuję ją bez ostrzeżenia. Staje się Ona w jednej chwili tak doskonale plastyczna i miękka. Jej zapach z bliska uderza mnie podwójnie. Jej lepkie ciało przywiera do mojego. Wiem, że jest już mokra i gotowa. Zrzuca płaszcz gdzieś za siebie, a ten ląduje na podłodze, a ja biorę ją na ręce, niosę do sypialni i rzucam na łóżko. Pod spódnicą nie ma bielizny. Zapach, który teraz wyraźnie czuję, drażnił mnie również przez cały wieczór, ale swoją rolę odegrałem dobrze, mimo że było to potwornie ciężkie zadanie, mając ją obok siebie. Jej naturalny zapach wpada mi w nozdrza jak zastrzyk adrenaliny, od którego wiruje mi wszystko w głowie. Tym razem się nie bawię, język szybko znajduje drogę i nabiera właściwego rytmu. Spijam z niej soki. Gwałcę ją oralnie. Jej smak działa na mnie jak nigdy wcześniej, szał, rytm… Teraz zaczyna jęczeć. Pierwszy spazm jest słaby choć wyczuwalny, przychodzi dość szybko, ale Ona nie odpycha mnie od siebie, a przyciąga. Nie chce odpoczynku, chce jeszcze mocniej, prowokuje mnie do ostrzejszych pieszczot, Zgłębiam Ją do samego dna, Yin i yang, Bonnie i Clyde, suka i pies.
Stajemy się jednością. Zespoleni i tak bliscy nirwany, jak to możliwe. Dotyk za dotykiem, fala po fali. Próbuje się wyrwać z moich objęć czując, że nadchodzący orgazm będzie tsunamiczny i zostawi ją zupełnie wyssaną z energii, półprzytomną i bezwolną. Moje silne ręce przyciskają jej uda, a wargi i język nie przestają tańczyć. Krzyczy z ekstazy, drapiąc moją skórę na głowie do krwi. Nie czuję nic, otępiały, z twarzą mokrą od Jej soków. W głowie jak mantra brzmi „Jeszcze, jeszcze, za mało, jeszcze”. Wiem, że nie nasycę swojego głodu, ale mimo to próbuję. Dochodzi drugi raz. Nie puszczam, oralny pitbull, ściska mnie udami tak mocno, że odbiera mi słuch na moment. Krzyczy głośno, zatapiam się w Niej i nie przestaję do chwili, gdy czuję, że jej uścisk wiotczeje. Cicho pojękuje, ciężko oddycha. Jej całe ciało lśni od potu. Chcę coś Jej wyznać, powiedzieć, ale wiem, że to nie jest właściwa chwila. Ona i tak nie usłyszy.
Kładę się obok i wtulam głowę w Jej bok. I tak chciałbym już być do samego końca.
Autor tekstu: ciasteczkowy
Rysunki: Happynka
.
Kopiowanie naszych prac jest dozwolone tylko na warunkach wolnej od opłat licencji: Licencja CC BY-NC-SA 3.0
27 komentarzy
Tego mi dziś brakowało, to znaczy emocjonalnego kopa.
No, zapachniało mocniejszym klimatem. 🙂 Mi sie podoba
Mi też.
Dziękuje za za ciekawy tekst.
Często stawiam sobie pytanie, czy uległość jest słabością czy siłą.
trafione w mój gust
W mój też trafione.
Czy Wy nie macie normalnych opowiadań, takich które łatwo się zapomina, a tylko te z półki niezwykle, wspaniale, poruszające, nauczające, nie do zapomnienia?
Dołożyłeś mi do pieca ciasteczkowy, a Happynka znowu rzuciła na kolana 🙂 I jak mam teraz żyć?
No chyba jesteś w czarnej dupie 🙂
SPANIALE
Świetne. I ten zapach kobiety, przypomniał mi sie zapach mojej…
Całość czyta się obłędnie i trudno oderwać wzrok…
zajefane
zajebiste
Trudno przejść obojętnie obok tak klimatycznego opowiadania. Super.
Nowa gwiazda w Polsce????????????
Szacunek! Dobry jest! Dawaj więcej.
Dla mnie jest wręcz przesycone erotyzmem i bardzo trafia w mój gust. Więcej takich perełek poproszę.
podpisuję się pd tym 🙂
Mile łaskocze wyobraźnię, ja tez proszę o więcej 🙂 🙂
Opowiadanie bardzo dobrze napisane: styl, treść, no i te emocje 🙂 Pisz więcej, a happynka rysuj, bo masz talent!
pyszne!
dziekuje ciasteczkowy, fajnie napisane 🙂 Dziekuje happynka, dodrze narysowane 🙂
Wspaniale!
Tu inspiracje czerpie z prac Happynka.
Niesamowita spółka: ciasteczkowy i Happynka 🙂
A żebyś wiedział, ze niesamowita, ale z jednym ale, ale ciasteczkowy jest ciekawszy.
Nieprawda!
Dobrze się czyta. Dziękuję.
Czekam na dużo więcej……
Comments are closed.