
Czasem tak się się dzieje, że ktoś znajduje się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. To tak, jak podczas katastrof. Żeby taka miała miejsce musi nastąpić splot wielu niefortunnych wydarzeń. Tak też było wtedy. Znalazłam się tam przez przypadek. Powinnam być gdzie indziej, z kimś innym i robić zupełnie coś innego.
To był jakiś koszmar, horror jakiego nigdy przedtem ani potem nie przeżyłam.
Ze spokojnego snu wybudziły dziwne dźwięki dobiegające z innej części mieszkania, domyśliłam się, że to włamanie. Byłam naga, dlatego pierwszą rzeczą jaką zrobiłam chwyciłam spodnie i szybko je na siebie wsunęłam. A po chwili znalazłam się w środku piekła. Tuż obok mnie jakiś obcy facet stłukł butelkę o ścianę i tulipan, który mu został w ręku przyłożył mi do gardła ( tulipan to postrzępiona szyjka butelki ). Drugą ręką maca moją nagą pierś. Po chwili łapie tą ręką mnie za gardło a rękę, w której trzyma szkło przykłada do mojego krocza i wykonuje ruchy jakby próbował przeciąć szkłem materiał dzinsów.
Może to tylko sen? Nie wierzę w to co się dzieje. Próbuję się obudzić. Niestety bezskutecznie. Tym razem to nie był sen.
W ułamku sekundy oceniam sytuację: po pierwsze, jestem sama jak palec. Po drugie: mężczyzna potężny jak dąb, ze trzy razy większy ode mnie z błędnym wzrokiem, zdaje się, że pijany, ma ochotę mnie zgwałcić albo zabić – nie wiem. Po trzecie: cholera, nie dam mu rady jest za silny….no i dzierży ,,ten” atrybut w dłoni. Chyba już po mnie.
Zaczynamy się siłować. Kurczowo trzymam nadgarstek jego dłoni ze szkłem i odpycham jak najdalej od siebie, żeby mnie nie skaleczył. Jego druga ręka próbuje ściągnąć mi spodnie, z kolei moja druga ręka z całej siły trzyma rozporek spodni i nie pozwala żeby go rozpiął.
– Nie rób mi krzywdy – zaczynam błagać o litość – przecież nic ci złego nie zrobiłam
I chociaż staram się nie płakać łzy same płyną po policzkach. To go jeszcze bardziej rozjusza. Automatycznie przestaję płakać i zaczynam mówić bardzo spokojnym tonem, coś od rzeczy, o pomarańczach. Jak mówię, on uspokaja się trochę. Przez chwilę mam możliwość kopnąć go w krocze, jednak boję się, że jeśli coś pójdzie nie tak to jeszcze szybciej poderżnie mi gardło.
Szarpanina trwa nieskończoność. Słyszę przekleństwa, bluzgi ale nie puszczam uścisku moich dłoni. Trzymam z całych sił! Bolą mnie palce, jestem cała mokra od potu, nawet nie mam już siły oddychać. A on już zdążył mnie przewrócić i przydusić swoim zwalistym ciałem. Czuję, że opadam z sił, drętwieję cała i co najgorsze…. nie mogę się powstrzymać …. zsikałam się ze strachu.
To niesamowite, że cały czas facet, ani nie zbliżył do mnie tej stłuczonej szyjki butelki, ani nie zdołał mnie rozebrać. W ekstremalnych warunkach organizm człowieka może wykonać wysiłek, który nie mieści się w normach. Potwierdzam, że tak jest. Nie mam pojęcia jakim cudem udało mi się skutecznie stawić opór temu mężczyźnie i skąd miałam tyle siły?
Słyszę jak on sapie ze zmęczenia, trochę odpuszcza. Wykorzystuję ten moment i mówię mu : ,, słuchaj ok, ale chciałabym się najpierw pójść się umyć”.
I nie wierzę w to co po chwili się dzieje. Puszcza mnie.
A ja…. w ułamku sekundy chwytam torebkę, Boże jak mogłam w takiej chwili myśleć jeszcze o torebce i uciekam.
Choć byłam półprzytomna, nigdy w życiu tak szybko nie biegłam. Najpierw po ciemku, po schodach, skaczę po kilka stopni. Pędzę półnaga, na bosaka środkiem ulicy, pod prąd. Żaden samochód się nie zatrzymał. Oglądałam się za siebie, bojąc się, że mnie dogoni. Żeby odpocząć, jak zaszczute zwierzę, jak pies, kładę się pod samochody zaparkowane na poboczach ulicy, i obserwuję spod nich czy ktoś mnie nie śledzi. Nie wiem jakim cudem się nie przewróciłam biegnąc te kilka kilometrów i jakim cudem nie czułam bólu poranionych stóp.
Dotarłam do posterunku policji. Tym razem mi się upiekło.
Sprawca nie został schwytany.
Kilka nocy nie śpię. Przez kolejne dwa lata jeśli idę gdzieś sama noszę przy sobie gaz paraliżujący.
Wiem co to znaczy instynkt przetrwania….
Gwałt czy napad jest dla człowieka ekstremalnymi przeżyciem. Zachowanie ofiar podczas takiej sytuacji jest zróżnicowane. Gdzieś czytałam o badaniach przeprowadzonych na poszkodowanych kobietach, część z nich w obronie stosuje formy słowne, broni się prosząc, przekonując, błagając inne przerażliwie krzyczą, płaczą ale co jest przerażające, że tylko nieliczna grupa gwałconych kobiet ( w tym niestety dzieci ) stawia czynny opór napastnikom i nieliczna ich grupa jest w ogóle zdolna do ucieczki. Strach paraliżuje ofiary w pierwszej fazie ataku, nie są w stanie zareagować i poddają się bez walki. Ten paraliż sprawia, że są owładnięte uczuciem krańcowego wyczerpania i zmęczenia. Nie chcąc prowokować napastnika do większej agresji zachowują spokój, modląc się o pomoc, starają się nie myśleć co w danej chwili z nimi się dzieje. Normalną reakcją na tak ostry stres jest występowanie niekontrolowanych reakcji fizjologicznych, mdłości, torsji, kłopotów z oddychaniem czy utraty przytomności.
Młode dziewczyny i kobiety powinny mieć świadomość i wiedzę jak zachować się by uniknąć podobnych sytuacji, im więcej się wie na dany temat tym większe są szanse na uniknięcie podobnych problemów. Są organizowane szkolenia dla kobiet i tam można się dowiedzieć i nauczyć jak się bronić a przynajmniej próbować się bronić. Podobno jednym ze skutecznych sposobów jest zmuszenie się do wymiotów lub wsadzenie palców albo jakiegoś przedmiotu w oczy przeciwnika, na kursach samoobrony można się nauczyć jak i gdzie uderzać by choć częściowo obezwładnić napastnika.
Ktoś powiedział, że ofiara ma tak długo szansę obrony przed atakiem, dopóki wierzy w swoje możliwości. W chwili gdy traci nadzieję – automatycznie poddaje się – święte słowa !!!
Mówię o tym wszytskim dlatego bo wiem, że gdybym wiele lat temu wiedziała to co teraz wiem byłoby wtedy inaczej…. Niestety każdy może się znaleźć w takiej sytuacji…. i tak miałam wielkie szczęście.
Autor tekstu: Telimena