Miałam kiedyś kota. Kiedy do niego mówiłam patrzył na mnie z zaciekawieniem tymi swoimi wielkimi zielonymi oczami. Rozczulał mnie tym.
Ona też miała duże oczy, odcienia szmaragdowego. Kiedy robiła się smutna przypominała nieco kota ze „Shreka”. Tuliłam ją wtedy do siebie, a moje palce tonęły w zwojach jej rudych loków. Całowałam jej oczy, policzki, nosek. Jej pełne usta z hipnotyczną mocą przyciągały do siebie. Nie chciałam, nie mogłam, a raczej nie powinnam, dać się złapać w sidła tej iluzji. Robiłam się wtedy szorstka, nieco cyniczna. Szukałam pretekstu, by uciec od niej jak najdalej. A ona dalej wlepiała we mnie te wielkie oczy nic nie rozumiejąc. Nie wiem, czy naprawdę nie wiedziała do czego jestem zdolna, czy nie chciała w to wierzyć.
Nie miałam sumienia tego wszystkiego psuć, nie chciałam jej użyć i wyrzucić jak starej, niepotrzebnej chusteczki. A te usta i oczy ciągle mnie osaczały. I ten jej perlisty niewinny śmiech…
To był jakiś letni wieczór, duża impreza, dużo wygłupów, dałyśmy się podpuścić. Może ten, który to zainicjował widział to iskrzenie, a może był to zwykły przypadek.
Moje dłonie wolno sunęły w kierunku jej piersi. Nie potrafiłam się ograniczyć do zdjęcia jej biustonosza, bez zbędnego dotykania. Miało być spektakularnie – dla nich. Miało być szczegółowo – dla mnie. Przecież wiedziałam, że zapięcie znajduje się z przodu. Zamiast tego dociskałam ją do siebie, chcąc poczuć twardniejące sutki. Moje dłonie błądziły po jej plecach. Podniecenie krążyło po wnętrzu mojego ciała w tempie rozlewającego się po nim alkoholu. Panowie nie próbowali się powstrzymać od gwizdów i zachęt, panie zatrzymały się na granicy niedowierzania i zniesmaczenia. W końcu go rozpięłam. Ramiączka pociągałam w dół zębami dla wzmocnienia efektu wizualnego. Na tych kilka chwil stałam się aktorką i reżyserem. Jeszcze jedno mocne szarpniecie za tył, które w zasadzie było zbędne i biustonosz wydostał się spod bluzki. Zaciskałam go w dłoni jak puchar za zwycięską rozgrywkę. Jej piersi wybałuszyły sutki, pięknie prężące się pod materiałem, który z założenia miał je ukryć. Chyba nikt nie potrafił się oprzeć pokusie popatrzenia na nie chociaż przez kilka sekund. Wiedziałam, że poczuła się wtedy naga.
Kilkadziesiąt minut później tańczyła ze mną w świetle płomieni wielkiego ogniska. Przybliżała się coraz bardziej. Półmrok musiał u niej wywoływać jakiś rodzaj poczucia bezpieczeństwa przed spojrzeniami ewentualnych widzów.
Gdy w tanecznym amoku jej majtki prześlizgnęły się po moim naprężonym kolanie, poczułam liźnięcie wilgoci z jej szparki. Nawet przez chwilę chciałam je z niej zerwać, by poczuć w dłoni jak bardzo nasiąknęły jej sokami.
Uciekłam od niej pod byle pretekstem. Widziałam jej smutek, gdy dociśnięta do drzewa przez jakiegoś faceta pozwalałam mu na chwilę poufałości.
————————
Wyjechała. W poszukiwaniu lepszego jutra, ciekawszej przyszłości, miłości… Zresztą, czy to ważne dlaczego? Istotne były tylko te tysiące kilometrów i moja tęsknota za jej kocim wzrokiem. Pisała… Krótkie maile i równie krótkie smsy. Ale przecież to nie było to samo.
Potem pojawił się ON. Duży, z fantazją, radością życia i ze zobowiązaniami. To ostatnie nie było problemem. Ja nie kochałam jego, on nie kochał mnie. Dwa pasożyty, który zamiast znaleźć sobie dawcę, żyły w symbiozie doskonałej. Wymiana płynów ustrojowych i pogoń za fantazjami. Don’t worry by happy.
Ona pojawiała się na kilka chwil i jeszcze szybciej znikała. Była podobno szczęśliwa. Znalazła miłość.
Tamtego dnia była blisko, zbyt blisko. Kiedy od kolejnej koleżanki od trójkącików usłyszałam w odpowiedzi , że nic z tego dzisiaj nie będzie, wybrałam jej numer. Myślałam, że nie przyjdzie. Zresztą, może bardziej tłumaczyłam sobie, iż przychodzi nam dotrzymać towarzystwa, bez żadnych zobowiązań.
Hotelowy pokój, muzyka, whisky z colą.
ON z zachwytem patrzył na nasze nogi splatające się w tańcu. Próbował obejmować, poklepywać, podszczypywać. Nawet nie starł się ukryć przed nią swojej wielkiej erekcji. Uznał ją za niespodziankę wieczoru. Z pewnością już planował jakąś interesującą pozycję, aby pieprzyć nas na zmianę, tak, abyśmy jednocześnie miały dostęp do siebie.
Wydawała się jakaś zagubiona, zapatrzona we mnie. Może tym razem ona chciała uciekać? Koiłam jej niepokój delikatnością, a ona poddawała się temu bez zastanowienia. I może do niczego by nie doszło, może zasnęłybyśmy wtulone w siebie, gdyby nie ON. Zdecydowanie był żądny wrażeń innego typu. Podszedł do nas i próbował wsunąć dłoń pod jej sukienkę. Odepchnęła go zdecydowanie, stwierdzając, że ma faceta i nie chce tego robić z innym. ON wyglądał na nieco zdezorientowanego i wściekłego. Widziałam, że najchętniej wystawiłby ją za drzwi. Próbowałam jakoś załagodzić sytuację. Moje uspakajające gesty i słowa sprawiły, iż na powrót gotowa była się poddawać moim dłoniom. A ja pragnęłam jej coraz bardziej. Chciałam ją mieć tylko dla siebie. ON widząc najwidoczniej, że dzisiaj obejdzie się smakiem, ulokował się wygodnie w fotelu, czekając na dalszy rozwój akcji.
Tuląc ją do siebie, sięgnęłam do zamka sukienki. Szybkim ruchem rozpięłam go patrząc, jak ubranie swobodnie zsuwa się, pieszcząc delikatnie jej ciało. Odruchowo zakryła dłońmi piersi obleczone biustonoszem. Stanęłam za nią, pieszcząc jej kark i szepcząc jak bardzo jest piękna, jak bardzo podniecające jest jej ciało, jak bardzo jej pragnę. Pomijając używanie dość banalnych słów, którymi zazwyczaj mężczyźni karmią kobiety, to ich treść była jak najbardziej zgodna z tym, co wtedy czułam.
Zsunęłam jedno z ramiączek, które opadając, pociągnęło delikatny materiał miseczki obnażając jej sporych rozmiarów pierś.
Miałam ochotę rzucić się na nią i zedrzeć resztę bielizny. Jednak nie chciałam jej spłoszyć swoją porywczością.. Zamiast tego nadal stojąc za nią pieściłam jej brzuch. Szeptałam, aby przestała się krępować swojego ciała. Prosiłam, aby popatrzyła na NIEGO, na to jak bardzo na NIEGO działa. Zresztą, spoglądając na jego wyciągniętego spod bielizny wielkiego, sterczącego fiuta, chyba żadna kobieta nie miałaby wątpliwości, co do pożądania, jakie wzbudza. Powolnymi, leniwymi ruchami przesuwał po nim dłonią, nie chcąc zapewne pozbawić się przyjemności rozładowania, na bardziej zaawansowanym etapie zabawy. Tymczasem ja skupiłam się na widoku jej dorodnym, niczym dojrzały owoc gruszy biuście. Zdjęłam jej biustonosz i z pewnym namaszczeniem objęłam dłońmi jej piersi, bardzo wolno je pieszcząc. Nic nie mówiła, ograniczając się do tłumionych westchnień. Pod palcami czułam „gęsią skórkę”, która zdradziecko zdobiła jej ciało. Pociągnęłam ją na łóżko i gwałtownym ruchem ściągnęłam z niej majtki. Bałam się, że jeśli zrobię z tego ceremonię, może się rozmyślić. Po raz pierwszy od dłuższego czasu zaprotestowała, wykrzykując, że przecież ona ma faceta. Roześmiałam się w odpowiedzi i wróciłam do przerywanych działań. Jej opór zniknął chwilę po tym, jak mój język zbliżył się do wieńczącej pasek włosków perełki. Oddała się całkowicie: bez wstydu, bez wątpliwości.
Kiedy odrywałam usta od jej cipki, zachłannie dociskała moją głowę, nie pozwalając mi na chwilę wytchnienia. Prosiła, żądała, krzyczała, kwiliła. Chciałam to dla niej zrobić…Tego dnia, chciałam być jej prywatnym, żywym wibratorem, który dogłębnie zapozna się z jej miejscami intymnymi i zgodnie z przeznaczeniem je wykorzysta.
Podczas tych kilku godzin pieszczot ON skoncentrował się na patrzeniu i pogoni za przyjemnością, w ramach indywidualnych możliwości. Wiedział, że jest jak zbędny mebel i chyba ta myśl jeszcze bardziej go nakręcała.
Kiedy jej cipka pulsowała po kolejnym orgazmie, ponownie kusząc swoimi napuchniętymi purpurowymi wargami i zapraszająco rozwartą dziurką, uznała, że już więcej nie da rady, iż chyba następny orgazm doprowadziłby ją do szaleństwa. ON uśmiechał się tylko pobłażliwie. Wiedział, że teraz na nim skupię uwagę, to on będzie numerem jeden. Gdy żegnałam się z nią w drzwiach hotelowego pokoju, przerwała mi nagle i patrząc na mnie z nadzieją, zaproponowała:
– Wiesz, może byśmy zamieszkały razem? Wrócę do Polski…Będzie nam dobrze razem, tak jak dzisiaj…
W mojej głowie zapaliło się ogromne czerwone światło, ogłaszające alarm. Jak ona to sobie wyobrażała? Że po jednorazowym numerku zostanę jej „żoną”? Nie chciałam tych emocji, nie chciałam tych zobowiązań. Po co wylewała na mnie kubeł zimnej wody? Co jej niby miałam powiedzieć? Że to był tylko seks? Że przecież niekiedy dorośli tak robią, dla czystej, nieskalanej wyższymi uczuciami satysfakcji seksualnej?
Zamiast tego, było tylko jedno twardo wypowiedziane zdanie:
– Wiesz, to nie jest najlepszy pomysł.
Popatrzyła na mnie ze smutkiem, tymi swoimi wielkimi zielonymi oczami, w których jeszcze niedawno tliły się iskierki zadowolenia, zaspokojenia, ekscytacji. Widziałam jak ich kolor ciemnieje, zwiastując deszcz. Nie chciałam widzieć jej łez.
Wróciłam do NIEGO. Niepokój i poczucie winy zagrzebałam pod JEGO ciałem, które domagało się uwagi. Prosiłam, żeby zerżnął mnie tak, abym przestała o czymkolwiek myśleć, skupiając się na przyjemności. Zresztą ta prośba raczej była zbędna. Nigdy nie miał problemu z doprowadzeniem mnie do takiego stanu.
Kolejny dzień rozpoczęłam z ogromnym kacem. Nie miałam odwagi do niej zadzwonić. Bałam się jej smutku, rozczarowania…A może tego, że odkryję, że ją kocham. Wpatrywałam się godzinami w telefon, nie wiedząc, czy chciałabym usłyszeć jej głos, czy wręcz przeciwnie.
Kilka dni później dowiedziałam się, od wspólnych znajomych, iż wyjechała, wzbudzając zaskoczenie tym, że przyspieszyła ten moment, z niewiadomych powodów.
Miesiąc temu był jej ślub. Nie zostałam zaproszona. Kupiłam bukiet kwiatów z myślą, że wręczę go jej pod kościołem. Nie odważyłam się. Schowałam się za drzewem, z daleka patrząc jak wychodzi z kościoła. Wyglądała naprawdę olśniewająco.
Wciąż brakuje mi jej kocich oczu.
Autor opowiadania: Jesephine
Autorzy rysunków: RogatyDzdz i mrumru
.
.
Kopiowanie naszych prac jest dozwolone tylko na warunkach wolnej od opłat licencji: LIcencja CC BY-NC-SA 3.0
14 komentarzy
Dobry tekst, mi się podobalo!
Bedę tu częściej wpadać 🙂
Fajny tekst i rysunki
Nieprawdopodobne.
Zmysłowe.
Poruszające.
Ciekawie zilustrowane.
6+
rysunki sa fantastyczne!
Piekne i poruszajace,
Z calego serca dziekuje mrumru i RogatyDzdz i Jesephine!
Ryunki 5+
Dla mnie 6+ 🙂
Przepiękne!
Dziękuje wam!
Zostanę u was do końca świata
Jestescie wspaniali!
fajne grafiki
Przepiękne!
Urocze!
Słowa i rysunki
Ciekawie tu macie , zostaje na dłużej 🙂
Ja też zostanę!
Tu wszystko jest niepowtarzalne, rysunki i opowiadania.
uwielbiam Twoje opowiadania!
Comments are closed.