To był jego ulubiony dzień w roku!
Przybrał swoją naturalną postać kuternogiego, zielonego diabła z krótkimi rogami, siwą szczeciną, czerwonymi ślepiami i długim krowim ogonem. Jego oddech cuchnął siarką, a srogie spojrzenie mroziło ludzkie dusze.
Natarczywe stukanie małych piąstek mało co nie wyrywało drzwi z zawiasów. Głośne okrzyki „cukierek albo psikus” działały mu na nerwy. Gwałtownie otworzył drzwi i buchnął z nozdrzy jasnymi płomieniami! Gówniaki rozpierzchły się jak stado kurcząt. Poczuł tylko kilka pierdnięć ze strachu i zauważył na betonowej ścieżce plamę moczu. Dzieciaki, krzycząc jak obdzierane ze skóry biegły do swoich stojących w kręgu matek.
Dobrze małym, upierdliwym gnojkom – pomyślał schylając się po upuszczoną przez jedno z nich papierowe zawiniątko ze słodyczami. Słodka krówka rozjaśniła przez chwilę jego oblicze.
– Na Lucyfera! – wymamrotał pod nosem – że też w piekle nie ma takich rarytasów.
Troszkę się zląkł iż władca piekła go usłyszy, ale zawsze uważał, że on ze swoją piękną twarzą nie nadaje się na to stanowisko. Co innego Belial, Ten to ma pomysły! Na samo wspomnienie twarz wykrzywił mu diaboliczny uśmiech. Kątem oka zauważył jak od stada matek odrywa się jedna i idzie w jego stronę szybkim krokiem.
– Jak Pan może straszyć tak dzieci! – wykrzyczała w złości.
Spojrzał na nią czerwonymi ślepiami, ale to nie zbiło jej z pantałyku i nadal szła w kierunku wejścia.
– Przepraszam! – zarechotał obłudnie udając skruszonego.
– Mam torbę przepysznych czekoladek – powiedział zapraszając kobietę do środka.
Z wahaniem przekroczyła próg domu, drzwi skrzypnęły zatrzaskując się tuż za nią, unosząc podmuchem chłodnego wiatru jej krótką, lekką. czerwoną sukienkę.
Stanął przed nią. Pazurami objął ja w pół, a jego długi jęzor zamknął jej otwarte do krzyku usta. Szybko odwrócił ją tyłem do siebie, przycisnął do drzwi, uniósł spódnicę, zsunął majtki i wpakował w nią z impetem swojego łuskowatego penisa.
Dyszała ciężko i głośno stękała po każdym jego pchnięciu. Gdy napierał, uległa kobieta wypinała i dociskała do niego z całej siły tyłek, prowokując by rozdzierał jej spragnione wnętrze.
Rozwartymi palcami, na których błyszczał pierścionek zaręczynowy niczym krople potu na jej skroni rozchylała bezwstydnie pośladki, by mógł wejść jeszcze głębiej. Z wielkim skupieniem na twarzy, oparta o drzwi mościła się na Jego twardym użylonym prąciu.
Odparła prawą rękę i pewnym mocnym ruchem ścisnęła jego gotujące się ogromne twarde jądra. Jeszcze raz dopchnęła nasadzając się do samego końca, wyjąc przy tym jak kojot i dopiero wtedy poczuła pulsującą napływającą do ogromnego żołędzia falę rozkoszy.
Orgazm nadszedł ogromną siłą, wypełniając ją piekielnym nasieniem.
Wolno wysunął z niej swoje jeszcze tryskające prącie, biała struga spływała po jej spoconych udach jak świeży lukier po zakręconym lizaku na patyku.
– Ty Bestio! – krzyknęła i wciągnęła majtki poprawiając przy tym spódnicę. – Wpadnę tu jeszcze!
– O kurna! – pomyślał, zakląłby w duchu gdyby go posiadał – jeszcze niewyżyta baba mi potrzebna.
Podał jej torbę cukierków i wypchnął za drzwi.
Noc nadeszła na dobre i postanowił pójść na spacer. Nagle stanął jak wryty.
– Co to Kurna ma być! Leszy! – sam sobie zadał pytanie.
W wyłomie muru starej kamienicy słał oparty strażnik lasu. Jego łeb był odchylony do tyłu, gałęzie niczym poroże rysowały stare cegły, oczy miał zamknięte a z ust wydobywał się świst wiatru. Co też tego demona lasu tu przywlekło!? Nie musiał długo szukać odpowiedzi. Przy jego kroczu klęczało piękne dziewczę
– Toć to Dziewanna!!! – zaskoczenie spowodowało, że jego kopara opadła na dół.
W rękach trzymała wielkiego drąga, pokrytego korą. Rytmicznie zanurzała go w swoich ustach coraz głębiej i głębiej. Ach! Co a zwinny języczek i ta ekscytacja na twarzy. Przez materiał zwiewnej sukienki przebijały się, niczym dorodne czereśnie, nabrzmiałe sutki. Jeszcze chwila a tak się zapomną, że wywołają trąbę powietrzną i zlecą się tu wszystkie wilki.
– Spieprzam stąd! – pomyślał.
Idąc chodnikiem poczuł nagle, że coś nadlatuje z powietrza i w ostatniej chwili zrobił unik, jednocześnie kantem zrogowaciałej dłoni uderzył atakującego go przeciwnika. Padający na twarz wampir nosem wrył się w ścieżkę.
– Pojebało cię! – krzyknął w stronę krwiopijcy, nie zauważasz już innych?
– Kurna to przez to, że wokół tylu odmieńców i trudno rozróżnić kto jest kim – wychrypiał Nieumarły trzymając się za opuchnięty nos.
– Bierz dupę w troki i spieprzaj dziadu – zawołał kopiąc go w zadek.
Wokół latały strzygi i widział też nagą czarownicę, która jak mu się zdawało posłała mu całusa. Rozczulił się, poczuł się jak u siebie w domu.
– Hmm! Noc jeszcze młoda może jaką dziewicę Czar tej nocy do progu drzwi moich przywiedzie.
To był Jego ulubiony dzień w roku.
Autor tekstu: Ramzes66
Autor grafiki: Happynka
.
Kopiowanie naszych prac jest dozwolone tylko na warunkach wolnej od opłat licencji: Licencja CC BY-NC-SA 3.0
15 komentarzy
Hahaha. ekstrrraaaaa !!
Oryginalny pomysł na opowiadanie. Rysunek zieje grozą 🙂
🙂 🙂 🙂
Hallloweenowo się zrobiło 🙂 pozdrowienia dla autora tej supr opowieści 🙂
Świetne !!
Dziekuje za chwile oderwania od siwata codziennego 🙂
Świetny tekst .
Prawdziwe halloween. 🙂 🙂
Prawdziwe i podlane mocnym sosem erotycznym 🙂
Juz tradycyjnie niezwykle,!
Dziękuję!
Zawsze jest co poczytac.
🙂 🙂 🙂
dziejuje za tak fajny post!
Dziękuje, wspaniale napisane!
Czytam z przyjemnoscia!
czytam z przyjemnoscia 🙂
Wspaniale!
Szacunek!
Comments are closed.