Zdrada kontrolowana – z cyklu ,,Podsłuchane rozmowy”
holboella, sądzisz, ze ten biedny zakuty w dyby cuckis ma cokolwiek do powiedzenia? Lub co lepsze, kontrolowania zachowania własnej żony?
To o czym tak ciekawie piszesz w b. dużej mierze odnosi się do wifesharing, gdzie w związku mąż (partner) dzierży realna władzę moderując erotyczne poczynania zony. Natomiast w klimacie cuckoldu ten sam facet będzie tylko biernym widzem, który bez przyzwolenia nie złapie głębszego oddechu.
„Cuckold to jazda bez trzymanki. Jazda wymagająca dobrej znajomości swojego partnera. I nie tylko ze względu na zaufanie, ale po to by śrubować emocje, doprowadzać je na szczyt wytrzymałości, schładzać spermą i podgrzewać na nowo.
Najwyższy stopień wtajemniczenia nie wyczerpuje się na poziomie sfery stricte genitalnej, sprowadza się do wielokrotnego orgazmu rozpryskującego się po głowie.”
Jest! Jednakże tylko dla pary. Ten trzeci (bulle, ogier, lover, czy tez po prostu kochanek) jest tylko narzędziem śrubującym emocje. Jemu nic nie grozi.
Sądzisz, że przymiotnik tak naprawdę dotyczy zdrady? A może dotyczy rodzaju zależności, podziału władzy? No i jakie kryteria zdrady tutaj w ogóle brać pod uwagę. Pewnie powiesz, że indywidualne, wypracowane w związku. I co, chciałbyś na spokojnie spisać punkty, które wchodzą w zakres możliwości drugiej strony? Zasady, niezależnie, czy dotyczą sfery seksualnej, emocjonalnej, prawnej są zazwyczaj choć trochę naginane (długofalowo lub na potrzeby chwili). W ramach dygresji przełóżmy taki układ na stosunki „skarbówki” i podatnika. Skarbówka będzie mężem, podatnik żoną. Skarbówka kocha podatnika mimo, że ten bywa źródłem rozczarowań. Ta miłość o ile jest toksyczna to potrafi dostarczyć satysfakcji zarówno jednej jak i drugiej stronie. Skarbówka wie, że podatnik będzie chciał ją zdradzić, nawet daje na to przyzwolenie, ale równocześnie chce to kontrolować. Podatnik chociaż najchętniej wyrwałby się ze szpon Skarbówki i nawet niekiedy próbuje to robić to z przyjemnością to zawsze wraca, bo…Stałość uczuć, pewien punkt odniesienia w rzeczywistości, pozwalanie na rozwijanie własnych fantazji, jasno określone zasady, ale równocześnie możliwość flirtu. A przede wszystkim…”nie opuszczę cię, aż do śmierci”. Niezależnie, jak podatnik nie narozrabia, jak nie nagnie zasad, zawsze może, a nawet musi wrócić na jej łono. Zatem stałe zasady to wyznacznik stałości, możliwość wielorakiej interpretacji Skarbówka uwielbia moment, gdy podatnik przychodzi rozliczyć się ze swoich poczynań, wydaje jej się, że teraz wszystko jest czarno na białym. Kręci ją moment, gdy danego dnia w miesiącu, kwartale roku niesforny podatnik przychodzi, przymila się składa daninę. Jeszcze przyjemniejsze jest, gdy podatnik przychodzi wcześniej, pyta, co by chciała, jak by chciała… Powyższa dygresja już nakreśla jeden z rodzajów układów. Mąż, który z założenia jest uległy, który ma voyeurystyczne tendencje, który daje dużo swobody swojej żonie tak naprawdę uzależnia ją od siebie. Daje jej poczucie, że to ona dominuje, że to jej potrzeby są priorytetem, że to ona decyduje zarówno z czego, kiedy i jak się rozliczy…Kusi różnymi profitami. Żona wkłada w ten układ duszę i ciało, mąż daje tylko przyzwolenie na szaleństwa duszy i ciała, które należą do niego. Wracając do pierwotnie poruszanych pytań. Kontrola jest tylko narzędziem władzy. Kto zatem w układzie cuckold ma władzę realną. Mąż, który daje pozwolenie, napędza machinę, czy żona, która zyskuje pozorną wolność za cenę „raportowania”? Wysunąłeś teorię, że: „Hot-wife żądzą się własnymi prawami, gdzie foch pod wpływem chwili odgrywa zasadnicza role.” A ja wrócę do „swojej” Skarbówki. Czy Hot-wife miałaby przyjemność z tych zdrad, gdyby nie było cucka? Czy podatnik czerpałby przyjemność z szukaniu luk podatkowych i wielorakich form interpretacji pewnych przepisów, gdyby nie było Skarbówki? Śmiem twierdzić, że cuckold jest zdradą tylko pozornie kontrolowaną. Mąż nie może w 100% kontrolować żony, bo nie jest w stanie „wydrzeć” wszystkich jej myśli, pragnień, które pojawiają się w głowie, żona pozornie kontroluje obszar wpływów męża, gdyż tak naprawę on wytycza tor tej zdrady. Ktoś, kto pozornie może być uległy jest stroną dominującą, ktoś kto pozornie dominuje jest uległy… A może ktoś się ze mną nie zgadza? Cuckold to jazda bez trzymanki. Jazda wymagająca dobrej znajomości swojego partnera. I nie tylko ze względu na zaufanie, ale po to by śrubować emocje, doprowadzać je na szczyt wytrzymałości, schładzać spermą i podgrzewać na nowo. Najwyższy stopień wtajemniczenia nie wyczerpuje się na poziomie sfery stricte genitalnej, sprowadza się do wielokrotnego orgazmu rozpryskującego się po głowie.
Unterberg, mam wrażenie, że umniejszasz rolę cuckisa. Załączony przez Ciebie obrazek jednoznacznie pokazuje fizyczny brak niemożności ingerencji tego biedaka bądź szczęściarza (w zależności od indywidualnego punktu widzenia). Ale zanim pozwolił się wsadzić w kajdany niewoli…Właśnie…Zastanawiałeś się, co było „zanim”? Sądzisz, że pole manewru jego żony ograniczyło się do ścisłego określenia, że od dzisiaj będzie jej całkowicie posłuszny, spełni każde żądanie, aby ją uszczęśliwić?
Gdybyśmy nie rozpatrywali układu cuckold, jako czegoś rozciągłego czasowo, jako prób pokonywania kolejnych granic, jako związku emocjonalnego, do którego wprowadza się trzecią osobę, pewnie nie wdawałabym się w dyskusję.
Zacznę jednak od odpowiedzenia na Twoje pytanie:
„Sądzisz, ze ten biedny zakuty w dyby cuckis ma cokolwiek do powiedzenia?”. Sądzę, że ma. Po pierwsze może powiedzieć lub zasygnalizować „stop”. W układach ściśle związanych z działaniami BDSM., prawo przerwania takich praktyk jest czymś oczywistym, tak samo jak zgoda na ich wprowadzanie w życie. To podstawowy warunek bezpieczeństwa. I o ile cuckis może nie mieć wpływu na to, że kochanek właśnie zalał spermą cipkę jego żony to w dalszym ciągu ma prawo decydowania o sobie.
Zresztą po takiej sesji para wraca do zwykłego życia, a to co robią w ramach ekscesów seksualnych ma dopełniać ich koegzystencję, a nie doprowadzać do destrukcji związku. Zatem liczą się nadal potrzeby obojga. I to niech będzie kolejnym argumentem na to, że cuckis ma „coś” do powiedzenia”. Rola męża w trakcie spotkania może ograniczać się wyłącznie do roli obserwatora, co nie znaczy, że ogólnie jest ubezwłasnowolniony.
Bez możliwości wpływania na charakter spotkań z tym trzecim, można by zabawę sprowadzić do sesji BDSM u profesjonalistki. Wystarczyłoby, że cuckisa sprowadzimy do roli stałego klienta, który ma poczucie, że tylko jego domina rozumie jego masochistyczne potrzeby i tylko z nią jest w stanie je zaspakajać. Mam na myśli tutaj rodzaj przywiązania, który może pojawić się w takim układzie. Wprowadźmy do tego drugiego klienta (tego rozłożonego na kanapie) i już mamy wachlarz emocji podobny do tego, który może czerpać w układzie z żoną zamiast dominy. Czy to jest Twoim zdaniem cuckold? Jeśli nie to, czego brakuje, aby taka sesja z profesjonalistką nim była?
Muszę w tym wpisie nawiązać do jeszcze jednego aspektu. Do wrzucenia cuckisa od razu na głęboką wodę. Mam na myśli wrzucenie go do worka z ultimate cuckold. A przecież to nie jedyny odcień cuckoldu. A może Twoim zdaniem to jest jedynie słuszny rodzaj tego typu praktyk?
Tylko proszę, nie bądź przewidywalny w swoim kolejnym wpisie – nie przebieraj cuckisa od razu w damskie łaszki i nie wysyłaj go na targ niewolników. Obiecujesz?
I jeszcze jedna prośba…Skoro już nie mogłeś powstrzymać się od gry wstępnej zmierzającej w kierunku ultimate to mógłbyś trochę więcej o nim opowiedzieć?
Wracając jednak do jeszcze jednego wątku Twojego wpisu.
Twierdzisz, że: „Ten trzeci (bulle, ogier, lover, czy tez po prostu kochanek) jest tylko narzędziem śrubującym emocje. Jemu nic nie grozi”.
I znowu muszę zaprotestować, ależ grozi, jak najbardziej grozi. Jeśli wda się w długofalowy układ z parą to może zakochać się w cudzej żonie, a co za tym idzie, przy odrobinie szczęścia w miłości sam dać się zakuć w dyby. Może okazać się, że cuckis przeliczył swoje możliwości znoszenia znieważania i bólu i lover stanie się ofiarą z kronik policyjnych
Przy podejściu do tematu jako jednorazowych spotkań „Trzeciemu” grozi uzależnienie się od rżnięcia cudzych żon na oczach ich mężów. A przecież nie tak łatwo o cucka gotowego realnie oddawać innemu swoją żonę. Czy fakt pieprzenia cudzej żony może choć częściowo zaspokoić „głód”, który woła o dodatkowy element, jakim jest wzrok jej męża?
Autorzy tekstu: Holboella i Unterberg
.
Kopiowanie naszych prac jest dozwolone tylko na warunkach wolnej od opłat licencji: LIcencja CC BY-NC-SA 3.0
1 comment
styl unterberga postawić kilka pozornie sprzecznych tez i jak Tekla czekać na rozmówców.
Comments are closed.