Od początku przeczuwałam, że mam konkurencję. W pierwszej fazie naszego związku starałam się to ignorować. Przymykałam oko na te flirty, podchody, umizgiwania. Potem zaczęłam się zastanawiać, czy nie jest ona jego nałogiem. Jednak wydawał się być tylko koneserem. Była jego oczkiem w głowie. Ciężko znosiłam ten błysk rozpromieniający jego wzrok, gdy była w zasięgu ręki. O mnie nigdy nie był zazdrosny, o nią zawsze. Mimo, że starał się to ukrywać, niekiedy zdarzały mu się ataki zazdrości. Niby rozumiałam, że ona pojawiła się w jego życiu sporo wcześniej niż ja, ale trudno żyć z tą trzecią w związku. Dla niej zawsze był gotowy, ale z drugiej strony dawkował ją sobie. Wobec mnie zachowywał się inaczej. Chwilami miałam wrażenie, że odgania się ode mnie jak od namolnej muchy. Nierzadko po nasyceniu się nią dla mnie zamiast twardego, chętnego kutasa zostawał smętek i jego przepraszający uśmiech. Gdy go całowałam mój język tańczył z jej smakiem. Kuźwa jak ja jej wtedy nienawidziłam. Jej i jego paluchów, które miały mi zastąpić prawdziwe rżnięcie do utraty tchu. No i co z tego, że grał na cipce niemal tak dobrze jak zazwyczaj. Chciałam być zawsze jego numerem jeden, zamiast zadawalać się ochłapami, które z niego zostawały, gdy ona z nim kończyła.
W akcie zemsty, albo zadośćuczynienia zdarzało mi się dobierać do niej pod jego nieobecność. Byłam wtedy zachłanna, nieposkromiona, ona wyzwalała we mnie zachowania, których bym się po sobie nie spodziewała. To po spotkaniach z nią potrafiłam dzielić się z nim szalonymi fantazjami, szepcząc je do ucha, albo krzycząc, żeby pierdolił mnie mocniej.
Gdy byliśmy we trójkę szybko odciągał ją od moich ust, rąk…Ta wyłączność wobec niej doprowadzała mnie do pasji. Niekiedy zastanawiałam się, co ma w sobie takiego, czego nie mam ja. Czy była bardziej ognista? Czy rozpalała jego umysł i ciało lepiej niż ja?
Kiedy doprowadzał mnie do wściekłości, zawsze groziłam, że w końcu wyrzucę ją z mieszkania. Jednak nigdy tego nie zrobiłam, bałam się, iż wyjdzie razem z nią. Zresztą…mieszkanie było jego.
W pewnym momencie poddałam się, uznałam jej obecność w naszym życiu jako coś oczywistego. W końcu nadal mnie całował, pieścił, dawał kwiaty, podawał kawę do łóżka. Dla niej tego nie robił. Chociaż z bólem serca patrzyłam jak od czasu do czasu trwoni na nią niebagatelne kwoty. Tłumaczył wtedy, że jest wyjątkowa, iż jest warta tych wyrzuconych pieniędzy.
I do tego przywykłam. Czara goryczy przelała się pewnego zimowego dnia. Ten drań najzwyczajniej w świecie mnie zdradził. O ile do tej pory byłam gotowa to tolerować, to podejrzenie, że zajęła moje miejsce w naszym łóżku doprowadziło mnie do szału.
Był to jeden z wyjątkowo mroźnych dni. Połowa miasta miała problem z ogrzewaniem. Z ulgą przyjęłam do wiadomości, że dzisiaj wcześniej skończę pracę. Pędziłam do domu, jak na skrzydłach, mając nadzieję na odrobinę ciepła. Niestety, chwilę po wejściu do środka przekonałam się, że awaria ogrzewania nie ominęła również naszego gniazdka. Patrzyłam na kłębuszki pary wydobywające się z moich ust. Mimo, że w mieszkaniu panowała nienaganna cisza coś mnie zaniepokoiło. Omiotłam wzrokiem raz jeszcze przedpokój i spostrzegłam buty Huberta, które miał na nogach wychodząc dzisiaj do pracy. I nie byłby dla mnie zaskoczeniem jego szybszy powrót tego dnia, gdyby nie obezwładniająca cisza. Nie słychać było muzyki, ani nieudolnych prób (nota bene zawsze kończących się katastrofą) krzątania się między garami. Na palcach weszłam do pokoju. Był pusty. Ku mojemu zaskoczeniu jej też nie było.
Drogę do sypialni pokonałam prawie susami. Gwałtownie pociągnęłam za drzwi. Leżał w łóżku, w ubraniu. Na mój widok zaczął poprawiać kołdrę. Jego mina wyrażała zakłopotanie. Zaczął coś tłumaczyć na temat awarii, ale nie słuchałam go. Mój wzrok popędził w tempie psa gończego w kierunku wybrzuszenia po „mojej” stronie łóżka. Energicznie pociągnęłam za kołdrę. Tak, jak się tego spodziewałam byłam tam. Tym aktem przekroczył granice mojej tolerancji.
– Ty jesteś nienormalny, wiesz? – wykrzykiwałam. – Takie przypadki powinno się leczyć! Ty cholerny zboku!
– Ja ci to wszystko wytłumaczę – starał się przemawiać spokojnie.. – To nie tak jak myślisz…
Widząc, że przestaję nad sobą panować, poprosił:
– Tylko nie rób jej krzywdy. To wszystko dlatego, że jest tak zimno. Nie chciałem, żeby zmarzła.
Ogarnęłam raz jeszcze wzrokiem Huberta i butelki whisky leżące z nim w łóżku i roześmiałam się jakbym postradała zmysły. Pieprzony koneser wody ognistej!Widząc moją reakcję odprężył się. Podszedł do mnie i zaczął mnie całować. Jego chłodne usta przywierające dość niepewnie i na krótko do moich ust, sprawiały, że pocałunki przypominały podchody prawiczka, który się nigdy jeszcze nie całował. To było zaskakujące w wykonaniu Huberta. Chwyciłam jego dłoń i skierowałam między swoje uda.
– A wydawało mi się, że nie muszę cię uczyć jak to się robi – nie potrafiłam sobie odmówić tej złośliwości. – Na co czekasz? Rozgrzej mnie!
– Sama się rozgrzej! No pokaż mi- prowokował mnie. Dopiero próbowałaś mi wmówić, że nie potrafię tego zrobić.
Leniwie rozciągnął się na łóżku z tym cholernym wyrazem triumfu na twarzy. Wykonując ręką gest, mający powiedzieć: „No dalej…Scena jest twoja”.
– Pokaż mi wyższość swoich palców nad moimi- ponaglał. Byłam wkurzona. Facet doprowadzał mnie do furii. Doskonale wiedział, że moje palce się dla mnie nie nadawały. Gdy pierwszy raz, kiedyś tam, z bezradnością to wyznałam, śmiał się tak, że łzy rozbawienia popłynęły z jego oczu. Ale teraz…Nie to nie był czas na bezradność. Uniosłam sukienkę, opadając na fotel, tak by nie krępowała ruchów. Rozrzuciłam nogi na oparciu.
– Josephin, nie mam specjalizacji z ginekologii. Po co tak rozkładasz te nogi, jakbyś rządek kutasów zamierzała pomiędzy nimi przyjąć. I ściągnij te rajstopy! Wiem, że jest zima, ale one są aseksualne.
– Niedoczekanie twoje- wycedziłam. Jest zimno i mnie one wcale nie przeszkadzają.
– A może tam pod spodem są długie majtasy? No pokaż mi Josephin…Jestem coraz bliższy stwierdzeniu, że ona rozpala mnie mocniej niż ty- Hubert drwił ze mnie dalej. Cała sytuacja coraz bardziej go bawiła.
A ja byłam coraz bardziej wkurzona i spięta. To był ten rodzaj spięcia, który można porównać do momentu, gdy zabawa seksualna osiąga wyższy poziom i wystarczyłoby jedno pchnięcie…Tylko moje podniecenie zdechło na etapie rozmowy o wymianie paluchów jego na moje.
– Pieprz się Hubert!
– Chciałabyś…A teraz nie zmieniaj tematu, tylko pokaż, co obiecałaś. Albo nie. Poczekaj chwilę- zmienił zdanie.
Podniósł się z łóżka, podszedł do mnie i skierował dłoń pomiędzy rozłożone nogi. Przez ułamek sekundy miałam nadzieję, że daruje mi tę głupią zabawę i zrobi, co do niego należy. I zrobił… W swoim szeroko pojętym interesie obserwatora wbił palucha w rajstopy i rozdarł je w kroku. Paluch elektryzująco przemknął po majtkach, ale zabrał go tak szybko, jakbym parzyła. Z rozbrajającym uśmiechem zajął swoje poprzednie miejsce.
– Jose zaczynaj już, bo szybciej piekło zamarznie niż ty mnie nauczysz jak to się robi.
Włożyłam rękę w majtki i zaczęłam się dotykać. Na reakcję Huberta nie musiałam długo czekać.
– Odchyl majtki! Nie po to szamotałem się z tymi cholernymi rajtuzami, żeby teraz nic nie widzieć. W innych okolicznościach już przełożyłbym cię przez kolano i stłukł na kwaśne jabłko. Dzisiaj jeszcze jednak nie zasłużyłaś na nagrodę.- Dalej bawił się moim kosztem.
Odchyliłam majtki, starając się zaprezentować jak najwięcej, zaczęłam przesuwać palcami po łechtaczce.
– Nie, no nie! Tak to każdy potrafi- zaprotestował. Takie oszustwa to nie ze mną, za chwilę dojdziesz i będziesz mi chciała wmówić, że twoje palce są lepsze niż moje. Wepchnij tam palce.
Nie odzywałam się. Nie chciałam, żeby miał satysfakcję z powodu agresji słownej jakiej za chwilę mogłabym się dopuścić. Włożyłam w siebie dwa palce. Nawet specjalnego poślizgu nie było. Może nie zauważy- łudziłam się. Przymknęłam oczy, odchyliłam głowę, rozchyliłam usta, nie przerywając rytmicznego wsuwania i wysuwania palców. I już chciałam sobie coś wyobrazić, tak pomocniczo…, gdy usłyszałam:
– Otwórz oczy Josephine! Patrz na mnie! Nie oszukuj!
Jasna dupa! Cholerny Hubert! Miałam nadzieję, że po otwarciu oczu zobaczę chociaż, że trzyma w garści ptaka wzbijającego się do lotu. To by mi na pewno pomogło. Ale nie…On na wierzchu miał tylko ciągle ten sam irytujący uśmiech.
Ja ci jeszcze pokażę!- pomyślałam. Przyspieszyłam tempo, zaczęłam wydawać z siebie westchnienia, wygięłam ciało w łuk. Zastygłam na chwilę, wydając z siebie głośny jęk. W tym samym czasie Hubert wkładał swoje palce w usta, żeby… żeby mnie wygwizdać. Gwizd zastąpił gromki śmiech.
– Josephin ty w ogóle nie potrafisz udawać orgazmu.
– Nie udawałam- zaczęłam protestować.
– Przyprowadź mi tutaj swoją cipkę waćpanno.
Zrezygnowana podeszłam do łóżka. Przesunął palcami, po czym z triumfem uniósł je w górę. Tutaj jest tak sucho, że wióry lecą.
– Nieprawda!
Wsunął palce jeszcze raz i jeszcze raz. Zamruczałam z zadowolenia. Wyciągnął dłoń z dziury w rajstopach.
– Nie przestawaj…
– No przecież chciałaś nauczyć mnie jak to się robi.
– Umiesz to, zróbmy tak jak umiesz- prawie prosiłam.
Pociągnął mnie na łóżko. Zaklęłam uderzając kolanem o whisky. Przez nią wszystko się zaczęło, a teraz zapragnęła o sobie przypomnieć. Nie ma sprawy. Da się zrobić- pomyślałam.
Po chwili kotłowania znalazłam się „na górze” Powoli, prawie z premedytacją, guzik po guziku rozpinałam jego koszulę.
– Josephine, jest zimno. Nie możesz szybciej? – próbował mnie ponaglać.
– Jeszcze chwilę kochanie…Chcę, żebyś miał nas obie równocześnie. Tak jak jeszcze nigdy tego nie robiłeś- odzyskiwałam rezon po wpadce z palcami.
Chwyciłam pierwszą lepszą butelkę i … No tak, to nie była jakaś pierwsza lepsza marketowa polewajka z nakrętką. Znowu wyszłam na prostaczkę, a ona była górą.
– Hubert pomóż mi!
– Tylko nie ta – jęknął, ale było już za późno. Widział moją determinację i wiedział, że za nic nie odpuszczę. Z rezygnacją zajął się otwieraniem butelki.
Szybkimi ruchami wcierałam whisky w jego tors, pozwalałam sterczącemu penisowi smakować tej ognistej wody w moich ustach. I nie wiem, czy syki dochodzące z jego ust, gdy wwiercałam się językiem w zagłębienie żołędzi spowodowane było pieczeniem, czy aktem bezczeszczenia jego bóstwa. Ale miłość niekiedy musi boleć. Tak jak bolało to połączenie jej smaku i smaku jego własnego fiuta w moich ustach. Wmasowywałam ją w jego stopy, plecy, wcierałam swoim językiem w jego język. A kiedy z zapamiętaniem nabijałam się na jego kutasa, a jego biodra równie mocno szarżowały pode mną usłyszałam: – Patrz na mnie! Odpłynęłam.
Kiedy przesiąknięci zapachem whisky i upojeni orgazmem opadliśmy głowami na poduszki, nie potrafiłam powstrzymać pytania:
– Możesz mi powiedzieć dlaczego zabrałeś ją do łóżka?
– Pewnie tego nie zrozumiesz, ale…Po prostu było za zimno. Ona nie może przebywać w takiej temperaturze. Jest zbyt droga, aby pozwolić sobie na taką rozrzutność. W końcu to nie byle jaki mieszaniec.
– Ale musiałeś ja przykrywać kołdrą?
– No przecież tu jest za dużo światła, to ją zabija.
Autor tekstu: ilenorka
Autor grafik: Happ
Kopiowanie naszych prac jest dozwolone tylko na warunkach wolnej od opłat licencji: Licencja CC BY-NC-SA 3.0