Piotr zaproponował nam wyjazd na swoją działkę na Mazury. Z chęcią przyjęliśmy jego zaproszenie. Po pierwsze byliśmy trochę przemęczeni pracą, po drugie lubimy wyrwać się poza miasto, by pooddychać świeżym powietrzem, po trzecie mięliśmy łowić tam ryby i popływać jego nową łodzią motorową, a po czwarte zapowiadała się piękna pogoda, wiec grzechem by było, nie skorzystać z takiej okazji.
Pamiętam, był piękny, gorący, letni wieczór. Czerwone słońce zbliżało się do linii horyzontu, a z boku leniwie nadciągały ciężkie, burzowe chmury. Powietrze stało w miejscu, a woda w jeziorze wyglądała jak tafla lustra, w którym można się było przejrzeć. Drzewa rosnące po przeciwnej stronie jeziora odbijały się w wodzie, tworząc na niej swoje lustrzane odbicia. Nawet ptaki umilkły. Zapewne pochowały się, w dającym oddech cieniu pobliskiego zagajnika lub w wysokich trzcinach otaczających akwen. Więcej romantyzmu nie potrafiłam sobie wyobrazić.
Leżeliśmy w trójkę na pomoście, na rozłożonych ręcznikach i obserwowaliśmy czerwony spławik, który raz po raz lekko się poruszał, jednak ryby raczej nie miały ochoty, na skosztowanie przynęty. Wiaderko stojące obok było ciągle puste.
W pewnej chwili usłyszeliśmy jakieś dziwne dźwięki. Znieruchomieliśmy i zaczęliśmy się mocno wsłuchiwać. W szuwarach gdzieś blisko dryfowała łódź. Rozpoznać to można było po charakterystycznych uderzeniach wody o burtę. Dopiero po chwili zorientowaliśmy się, że to odgłosy kochających się ludzi. Docierały do nas ciche pojękiwania kobiety przerywane męskimi westchnieniami i gardłowymi, stłumionymi chrapnięciami. Moje ciało przeszył przyjemny dreszcz, a wszystkie zmysły skupiły się na tym, co dobiegało mych uszu.
Wiem, że to nieładnie podsłuchiwać, jednak nie mogłam przestać. Odgłosy stawały się coraz bardziej wyraźne. Po chwili wśród trzcin ujrzeliśmy zarys łódki, a w niej nagą parę. Nie widzieli nas, ich twarze były zwrócone w innym kierunku. Ona była plecami oparta o płaską rufę, a jej ciemne, długie włosy opadały w nieładzie poza nią. Jedną nogę przerzuciła przez burtę, reszta ciała spoczywała w pół leżącej pozycji. On leżał na niej i wykonywał posuwiste ruchy w bardzo powolnym, niemal zwolnionym tempie.
Nie spodziewaliśmy się w tej głuszy takiego widoku. Zastygłam nieruchomo, przygryzłam wargę i niemal przestałam oddychać, bo nie chciałam im przeszkodzić. Czułam bezwarunkową reakcję mojego ciała, które w takich sytuacjach, rządzi się własnymi prawami. Najpierw zesztywniały mi brodawki i ich otoczki, sprawiając mi niemalże ból, tuż za nimi pojawiła się suchość w ustach i znajome uczucie mrowienia w podbrzuszu.
– I co z twoim poczuciem piękna? – Szeptem zapytał mąż całując mnie w ramie – i wilgocią, która nagle spłynęła z ust do cipki? Mogę sprawdzić?
Żachnęłam się na takie dictum, nie żebym nie chciała, ale jak on sobie to wyobrażał? Mam rozłożyć nogi Przy Piotrze?
– Spoko moja ty piękna, ja tylko palcami.
– Kiedyś mnie oszukałeś zapewniając, ze mam w sobie wszystkie sześć paluchów i teraz już nie wierze ci.
W odpowiedzi ugryzł mnie w ramie, rzucając beztroskie:
– No, w ostateczności może być kutasem! Bo jesteś najpiękniejszą dupą tego świata i zasługujesz na wszystko co najlepsze.
– Chwalipięta! Męska chwalipięta! – To było jedyne co mogłam z siebie wykrztusić. Bo suchość w ustach przybrała już rozmiary Sahary. Gdyby nie Piotr…
Tymczasem łódka pomalutku zaczęła się oddalać, a odgłosy wydobywające się z niej stawały się coraz cichsze. Po chwili zupełnie umilkły. W oczach pozostały mi jeszcze umięśnione pośladki, widzianego przed chwilą faceta.
Było jak wcześniej, cisza przed burzą. Słońce prawie całkiem zaszło za horyzont, z tą tylko różnicą, że moja cipka stała się mokra. Podnieciła mnie ta nietypowa sytuacja. Z otwartymi z wrażenia ustami, nie patrzyłam już na spławik, lecz na krocze Piotra, które nieprzypadkowo przyciągnęło moją uwagę.
Dla niego też ta scenka nie była obojętna, jeżeli aż tak napuchły mu spodenki – pomyślałam. – Nawet nie próbował ukryć swojego podniecenia. Dalej leżał na wznak, jak gdyby nigdy nic się nie stało.
Spojrzał na mnie wymownie, tym swoim błagalnym wzrokiem, i nawet nie musiał nic mówić, wiedziałam, dlaczego.
Przysunęłam się bliżej Piotra i położyłam, jak gdyby od niechcenia, rękę na wewnętrznej stronie jego uda. Po chwili zaczęłam je gładzić, raz wewnętrzną, raz zewnętrzną stroną dłoni, zmierzając coraz wyżej w kierunku drgającego wzgórka. Przyjemnie było obserwować u niego rosnące podniecenie. Ze zmrużonymi oczami, skupiony na dotyku mojej lubieżnej dłoni, wyczekiwał na więcej. Wsunęłam powoli rękę przez nogawkę spodenek. Na jego twarzy zauważyłam jakby ulgę i prawie niewidoczny uśmiech. Najpierw musnęłam jego rozpalone, gorące, duże jądra. – Wyborne! – pomyślałam, czując w kroczu błyskawicznie narastające podniecenie.
Mąż musiał wyczuć moje zadowolenie, bo aż przemieścił się bliżej nas. I dobrze, bo chciałam, żeby widział to z bliska, z bardzo bliska… Patrząc mu w oczy, przesunęłam dłoń głębiej i bezgłośnie powiedziałam:
– Wow, ale twardy.
Piotr aż sapnął z wrażenia, tak jakby tego ode mnie oczekując.
Jego wzrok plątał się między owym tajemniczym wzgórkiem a moją zachwyconą nim twarzą. Kątem oka zauważyłam, że i jego zwierz obudził się pod kąpielówkami.
Wiesz, jakie to cudowne uczucie trzymać w dłoni nieznanego członka? – wyszeptałam prowokująco, kierując te słowa do nieokreślonego odbiorcy.
Zamknęłam oczy, rozkoszując się tą cudowną chwilą. Był jeszcze gorętszy niż jego jądra, nienaturalnie zniekształcony przez opinający go materiał. Przez chwilę próbowałam go sobie wyobrazić. Ciekawa też byłam, czy w rzeczywistości bardzo odbiegnie od moich wyobrażeń i pragnień.
– Chcesz, żebym mu zrobiła dobrze ustami? – spytałam męża, z góry znając odpowiedź:
Kiwnął twierdząco głową, a ja nie spiesząc się, powłóczystymi ruchami zaczęłam zdejmować z niego szorty. Po chwili jego penis wyskoczył niczym zabawka na sprężynie z pudełka niespodzianki i uśmiechając się do mnie swoim filuternym przecinkiem, zaczął się prężyć w promieniach zachodzącego słońca. Żaden mężczyzna nie powstydziłby się takiego sprzętu. Gruby, duży, żylasty twardy, zakończony nabrzmiałym żołędziem, na którego czubku połyskiwała kropla preejakulatu.
– Po prostu boski! – niemal wykrzyknęłam – Boski, prawda? Powiedz, że tak jest.
– No, chyba tak – wymamrotał niechętnie.
– Widzisz? Tak wygląda prawdziwy kutas – oznajmiłam głaszcząc paznokciami sztywne włosy, okalające jego przyrodzenie.
Nie chciałam go brać od razu do ust. Na początek miałam ochotę, nieco inaczej go popieścić. Powoli rozwiązałam sznureczki bikini i pozwoliłam, by biustonosz opadł w dół. Pochyliłam się nad nim, ujmując pierś w dłoń i zbliżyłam ją do jego sterczącego penisa. Koniuszkiem sutka zaczęłam dotykać jego koniuszek fiuta i upewniwszy się, że mąż to widzi, co robię, pomaleńku rozsmarowywałam śluz, który się z niego wydobywał. To była cudowna, zmysłowa chwila.
Ręka męża niecierpliwie zaczęła błądzić w okolicy moich majteczek. Zwinnym ruchem wślizgnął się pod nie jeden z palców. Jestem pewna, że chciał sprawdzić, jak bardzo jestem podniecona. A byłam. I to bardzo… Serce biło mi coraz mocniej, coraz głębiej oddychałam, a po moim ciele przebiegały przyjemne mrowienia i dreszcze
Tu i teraz mógł zrobić ze mną wszystko. A mój mąż akceptował to.
Co mogę zrobić, żeby poczuł jeszcze większą podnieconą zazdrość?
Czule pocałować Piotra? – sama sobie w myślach odpowiedziałam na to pytanie. Tak! Im bardziej intymne gesty, im bardziej autentycznie wyglądające doznania, tym bardziej go zabolą. Może w innych okolicznościach, uwodzicielsko ocierając się o niego, napisałabym mu szminką na klacie ,,Jestem rogaczem”… Ech, że nie miałam przy sobie kosmetyczki.
A tymczasem odepchnęłam jego rękę, dając znak, żeby mnie nie dotykał.
– Możesz tylko się przyglądać, ale najpierw rozbierz mnie do końca – fuknęłam stanowczo i usadowiwszy się okrakiem na kochanku, zbliżyłam swoją buzię do jego. Spojrzałam ci prosto w oczy, po czym oblizałam delikatnie jego usta. Pachniał i smakował słodko. Zgadywałam, że na jego ustach musiały pozostać resztki coca-coli, którą niedawno popijał. Pyszności! Najpiękniejsze na świecie wspaniałości!
Drżącymi z podniecenia rękoma, mąż rozbierał mnie do naga dla innego… Jak bardzo musiało być to dla niego upokarzające, zdejmowanie ze mnie tego ostatniego, małego kawałka materiału? Jak bardzo musiał go boleć widok jego dłoni, ugniatających bez opamiętania moje piersi.
Kochanek objął mnie i z całej siły przyciągnął do siebie. Zaczęłam się z nim namiętnie całować.
Jednocześnie z niewielką pomocą ręki, nacelowałam jego ptaka tak, by czubek dotykał mojej nabrzmiałej, bardzo wrażliwej w tym momencie łechtaczki. Delikatnie zaczęłam ruszać w przód i tył biodrami, sprawiając sobie jeden z najcudowniejszych masaży erotycznych, jaki kobieta może sobie zafundować. Nasza wilgoć zaczęła się mieszać, powodując ten masaż jeszcze przyjemniejszym. Sama myśl o tym, że te nasze części ciała były tak blisko siebie, że ocierały się o siebie i sprawiały sobie nawzajem nieziemską rozkosz, do dziś przyprawia mnie o dreszczyk. Byłam pewna, że jest mu dobrze, bo pojękiwał cicho i cały zesztywniał, sapiąc w dziwny, miarowy sposób.
– Podoba ci się tak?- cicho spytałam, wsadzając język w jego ucho i wpychając ręce pod jego twarde, umięśnione pośladki.
– Yhmm – wymruczał.
– Zaraz cię przelecę – szeptałam nadal liżąc jego uszko – chcesz tego?
Zaczęły mnie boleć kolana, ponieważ twarde deski pomostu nie przypominały komfortowego materaca. Mąż domyślił się sam i złożywszy wcześniej t- shirty w małą kostkę i podłożył mi pod zaczerwienione już miejsca. Cały on, nawet w tak ekstremalnej sytuacji, potrafił zadbać o mnie.
Wyprostowałam się i pomaleńku zaczęłam nadziewać się na niego. Zanim mięśnie pochwy się rozciągnęły i przyzwyczaiły do obcego przedmiotu w środku, czułam dyskomfort i trochę bolało. Ale co tam ból, chęć przeżycia z nim orgazmu była silniejsza. Wbiwszy się do samego końca, tak że głębiej się nie dało, chwilę na nim posiedziałam rozkoszując się twardym kutasom rozpychającym cala mnie a potem nieśpiesznie uniosłam biodra góra, dół, góra, dół, zaciskając jednocześnie wokół członka mięśnie Kegla. Czynność tę powtórzyłam kilkanaście razy.
Położyłam obie dłonie na swoich piersiach i pieściłam tak jak najbardziej lubię.
Kręciłam biodrami, zataczając jak najobszerniejsze koła, by jego kutas miał możliwość dotknięcia każdego zakamarka mojej pochwy. Piotr położył swój kciuk na mojej łechtaczce i zaczął, w tylko jemu znany sposób ją ugniatać, co automatycznie wydobyło ze mnie głośne spazmy rozkoszy.
Świat w mojej głowie zaczął wirować. Liczyło się tylko jedno. Dojść! Tego już nikt nie mógł mi przerwać.
Spojrzałam jeszcze na siedzącego obok męża, wpatrującego się w nas z otwartymi ustami, na poczynania jego własnej rozkraczonej i niebiańsko zadowolonej żony rypanej przez innego kutasa. Jego żony! Dlaczego to się dzieje przy nim? Aż pokręciłam głową, bo czasem sama w to nie dowierzam.
– Głębiej, mocniej! Rozpierdol mnie całą! – Usiłowałam wywyć miedzy jednym potężnym pchnięciem kutasa, a następnym. A następnymi. Jego twardego chuja razem z macicą czułam aż pod sercem. Wspaniale uczucie walącego mnie obcego kutasa, bo nie musiałam kombinować na boku, aby przeżyć coś tak wspaniałego.
W tamtej chwili pragnęłam by dokładne obserwował każdą minutę i sekundę kiedy miałam obcego kutasa w sobie! Bo miał zapamiętać i później opowiedzieć, każdą chwilę mojej rozwiązłej „słabości”. Kochałam jego wulgarne uwagi, a mało tego, odpowiadam mu na tym samym poziomie. Wulgarnie i prawdziwie!
To była nasza prywatna viagra latami trzymająca nas razem i to przez wszystkie lata. W jego ramionach zawsze czułam się bezpieczna.
To była ostatnia w miarę składna myśl, bo w następnym momencie dla samej siebie niespodziewanie eksplodowałam gigantycznym orgazmem i to z obcym chujem w głęboko sobie, i na jego oczach rozpadłam się na miliony kawałków. Piotr nie pozostał dłużny i resztkami świadomości zanotowałam wypełniającą mnie spermę i… i dostałam to co chciałam i ze szczęścia odpłynęłam w niebyt rozjebanej do cna kobiety, szczęśliwej mężatki.
.
Autor tekstu: Happ & Unterberg
Autor grafik: Happynka
.
Kopiowanie naszych prac jest dozwolone tylko na warunkach wolnej od opłat licencji: Licencja CC BY-NC-SA 3.0